PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=33600}

Bastion

The Stand
7,0 4 886
ocen
7,0 10 1 4886
Bastion
powrót do forum serialu Bastion

Zaczęło się nawet ciekawie, wielka zaraza, supergrypa. Taki podrasowany covid. I w sumie to by było na tyle. Dalej otrzymujemy pretensjonalny religijny beł
kot, od którego bardzo szybko zaczyna mdlić. Co gorsza te mdłości nie ustępują, wręcz nasilają się z każdą kolejną sceną aż do samego końca filmu.
Dlaczego wyszło na opak? Być może gdyby to był film ambitny to należałoby się zastanowić czy taki efekt nie był celem reżysera/scenarzysty od samego początku?
Ale to film ambitny nie jest.
Tu jest wszystko podane w formie czarno-białej, prostej, bez domysłów.
I oto mamy dzieci boże, grzeczne, ciepłe i uczynne a przede wszystkim bogobojne, które tworzą sobie oazę w pięknym i sielskim miasteczku na odludziu, pracują, chodzą na ciasteczka i cały czas pierniczą o Bogu.
Z drugiej mamy tych złych. Mieszkają oni, a jakże, w brudnym mieście i to nie byle jakim bo Las Vegas, czyli w świątyni hazardu. Jeżdżą na motorach z flagami amerykańskiej Konfederacji (banał banałów) i ogólnie są źli, szaleni itd.
....
Tylko to się kpy d py nie trzyma. Widz a przynajmniej ja, przez cały film odnosi wrażenie, że to te owieczki są bandą zakłamanych su kin synów, a te rzekomo złe postaci są złe nie dlatego, że tak im wygodniej tylko dlatego, że po pierwsze dlatego, że zostały odtrącone po drugie nikt im nawet szansy nie dał. Odtrącone przez tych rzekomo dobrych i tego ich rzekomo dobrego boga.
A Flagg? Robi to co czego nie zrobił miłosierny Bóg, po prostu ich przyjął. Oszukiwał, tak, traktował jak narzędzia, tak, ale ich przyjął.

Po kolei. Oto mamy Nadine, zagubioną dziewczynę, opętaną przez demona, której tak naprawdę nikt nie pomógł. Z drugiej strony mamy świętoszkowatego Larrego, który najpierw chce przelecieć Nadine a po niecałym miesiącu już jest mężem innej. Oczywiście mężem kochającym, oazą wszelkich cnót i świętym (co zresztą widzimy
w ostatnich scenach tego pożal się boże filmu gdy żywcem idzie do nieba)?
A co z Nadine? Dziewczyna od początku odtrącana przez wszystkich począwszy od Boga brutalnie zgwałcona, zmuszona w końcu do samobójstwa z rozpaczy, gdy już nic jej nie pozostało.

To samo ta druga, którą głuchoniemy i Moon spotkali w mieście. Tak, była świrnięta, ALE miała ku temu powody. Właśnie cały świat umarł a ona sama jedna przeżyła. Nic dziwnego, że była przerażona. Szukała pomocy a nie oceny i grożenia jej bronią przez głuchoniemego pajaca (który również został świętym) a który bez mrugnięcia okiem wysłał, swojego niby najlepszego przyjaciela na samobójczą misję. I zrobił to jeszcze bez świadomej zgody tego przyjaciela, żerując na tym, że ten niewiele rozumiał bo był opóźniony. Słowem głuchoniemy sk ur wi el został świętym a dziewczyna, która była samotna i przerażona zginęła w wybuchu nuklearnym jako potępiona na wieki służebnica tego złego. Prawdopodobnie próbowała w tym mieście zwrócić ich uwagę na siebie i robiła to tak jak potrafiła najlepiej, seksem i zalotami. Tylko tak umiała, ale może gdyby ten głuchoniemy frajer po prostu wykazał odrobinę zrozumienia i nie groził jej bronią przepędzając ją, to całość potoczyłaby się zupełnie inaczej.

Kolejni bohaterowie - Harry, wrażliwy chłopak, poeta, podkochiwał się od małego w zwykłej su ce, która sobie robiła z niego żarty, bo podbudowywało to jej ego. Nie jego wina, że źle ulokował uczucia. Ale jej wina, że się nim bawiła, bo to de facto robiła. Su ka została matką i szczęśliwą żoną, gościa który najpierw zapewniał Harrego, że się nie będzie wcinał a potem zrobił jej dziecko, wreszcie hipnotyzując Moona nakazał mu zabijać ludzi, który go widzieli (jakichkolwiek), wreszcie został bożym pielgrzymem, świętym i tatuśkiem nowego, odpornego na zarazę pokolenia.

Podpalacz - po prostu chory psychicznie człowiek, który w świecie sprzed zarazy potrzebował leczenia a który swojej choroby nie wybrał.

Prawa ręka diabła/demona - ten demon mu pomógł gdy groziła mi śmierć głodowa i powiedział więcej prawdy niż ktokolwiek inny - tego nie sposób zaprzeczyć. Facet był przynajmniej lojalny, czego nie można powiedzieć o świętoszkach wysyłających nieświadomych kumpli na śmierć czy hajtających się po tygodniu znajomości z inną babą.

I to wszystko w sosie religijnego bełkotu starej baby, nazwanej oczywiście Matką, która realizuje wolę Boga miłościwego.
Tylko tu również nasuwa się pytanie gdzie był ten Bóg gdy na grypę umarły miliardy ludzi na całym świecie? Wszyscy oni byli źli? Mężczyźni, kobiety i dzieci? Miliardy istnień? Życia całej prawie ludzkości były nic nie warte? Gdzie w tej opowieści o religijnej dobroci jest głos tych miliardów ofiar?
Ze niby diabeł sprowadził plagę? To się kupy nie trzyma, biorąc pod uwagę jak łatwo go było później powstrzymać, to ten dobry Bóg mógł diabła i zarazę w każdej chwili powstrzymać.

Przykłady można by mnożyć jeszcze długo. Faktem natomiast jest, że ten religijny beł kot był po prostu przepełniony sztucznością i pustymi frazesami do tego stopnia, że stanowił obrazę dla każdej myślącej istoty.
A źli? Źli byli postaciami tragicznymi, którzy mieli dobre powody swoich działań. Obroniliby się przed każdym sądem, no może poza sądem bożym, który ze sprawiedliwością wiele wspólnego nie ma (przynajmniej wnioskując z tego filmu)
A dobrzy? Banda zakłamanych hipo krytów, z gębami pełnymi frazesów a czynami godnymi najgorszych kanalii.

Tak jak pisałem powyżej. Być może gdyby to był ten jeden z tych ambitnych filmów, gdzie jest jakieś przesłanie czy drugie dno, to zastanowiłbym się czy nie taki właśnie efekt miał być osiągnięty od początku?
Ale to ambitny film nie był.
Był prosty, nudny, z durną fabułą i ordynarną religijną indoktrynacją, która na domiar złego nie miała za krzty wiarygodności.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones